Oni, gdy walił się firmament
Poszli, chociaż ich ścigał szloch
Za swym najemnym powołaniem
I wzięli żołd, i legli w proch
Niebo podparli w strasznej chwili
Trwali, i wytrwał ziemski glob
Co Bóg opuścił - obronili
I ocalili świat za żołd
Dziś zginął pierwszy polski żołnierz na misji w Afganistanie. Na misji w której udziale nie mamy żadnego interesu. Na misji tysiące kilometrów od naszych granic. Na misji na którą żołnierzy wysłał cyniczny, spasiony i lewacki pragmatyk o uroku bawidamka biurowego, który w ten sposób chciał podnieść swoje notowania na arenie między narodowej.
I na misji na którą pojechali żołnierze których skusiły pieniądze... jak najemników. Bo nie łudźmy się, niewielu jest tam ludzi którzy kochają wojnę i nie potrafią bez niej żyć a wielu ojców, mężów i synów którzy chcieli zarobić pieniądze dla swej rodziny i siebie samych narażając własne życie. Nic w tym nagannego. Pies wojny to zawód jak każdy inny. Tylko że...
Jutro jest święto Wojska Polskiego, ale widzę czwartkowe nagłówki gazet: "Bohater zginał w Afganistanie", "Obrońca ojczyzny poświecił życie"... i inne w tym tonie. A także zdjęcia zrozpaczonej rodziny i wojskowego pogrzebu, moze nawet żałobę narodową.
Bo prawda jest zbyt banalna i nikt nie napisze: zginął żołnierz który pojechał za pieniądze bronić amerykańskich interesów w tamtej części świata.
Napoleon mawiał iż armia która nie walczy dziecinnieje. Może dlatego warto wysyłać wojsko na misję. Ale przy tym politycy mogliby nam zaoszczędzić głodnych kawałków o szczytnych celach jakie nimi kierują oraz gloryfikacji ofiar własnych decyzji.